piątek, 31 marca 2017

Ziemniaki z twarogiem i śledziem

 Ziemniaki z twarogiem i śledziem


Każdy region ma swoje tradycje kulinarne, ale niektóre dania smakują wszystkim, nie zależnie od miejsca zamieszkania. Wiele z takich regionalnych dań bazuje na ziemniakach - weźmy chociażby kluski śląskie, babkę ziemniaczaną (kugel, zmiocarz), kopytka (szagówki), kartacze, kiszkę, moskole, pierogi ruskie, kartoflak, zupy i sałatki wszelakie albo pyry z gzikiem. 
To, co mieszkańcy Wielkopolski nazywają pyrami z gzikiem, oznacza po prostu ugotowane w mundurkach albo pieczone ziemniaki z twarogiem. Twaróg oczywiście musi być specjalnie przyrządzony i doprawiony, żeby w połączeniu z ziemniakami stworzył pyszne danie. 
Miałam ochotę na takie ziemniaki, ale na myśl o ziemniakach ze śledziem poczułam ścisk w żołądku. Postanowiłam więc połączyć te dwie zachcianki i tak oto na stole pojawiły się ziemniaki ze śledziem i twarogiem. Paluszki lizać!
 
A tu znajdziecie inne przepisy na śledzie.


Ziemniaki z twarogiem i śledziem

Ziemniaki z twarogiem i śledziem 

Składniki (na 4 porcje):
8 średniej wielkości ziemniaków*
1 słoik śledzi (u mnie SEKO Beczka śledzi z olejem wiejskim)
1 czerwona cebula
czarny pieprz świeżo mielony
posiekany szczypiorek lub koperek

twarożek:
200g półtłustego twarogu
100ml śmietany 12%
sól
pieprz
2-3 łyżki szczypiorku

Ziemniaki dobrze wyszorować i ugotować z mundurkach.
Twaróg, śmietanę, szczypiorek wymieszać, doprawić do smaku solą, pieprzem.
Filety śledziowe osączyć, pokroić w nieduże kawałki.
Cebulę obrać i drobno posiekać.
Ziemniaki odcedzić, ułożyć na talerzach, każdy naciąć na krzyż, do środka nałożyć łyżkę twarożku, kilka kawałków śledzia, posypać cebulą, szczypiorkiem albo koperkiem i pieprzem.
Podawać od razu.
Smacznego!


*Mnie najbardziej smakują ugotowane w mundurkach ziemniaki sałatkowe (typ A, np odmiana Anuszka), ale oczywiście można użyć innej ulubionej odmiany.


Ziemniaki z twarogiem i śledziem


czwartek, 30 marca 2017

Kotlety drobiowe siekane

Kotlety drobiowe siekane

Szukacie pomysłu na obiad, który pokochają dzieciaki i dorośli nie odmówią dokładki? A co powiecie na kotlety z siekanego fileta drobiowego?
Te kotleciki posmakują zarówno małym, jak i dużym smakoszom. Soczyste, delikatne mięso wręcz rozpływa się w ustach. To potrawa, która w zależności od przypraw zmienia swój charakter: wielbiciele czosnku mogą dodać kilka ząbków więcej, miłośnicy ostrych smaków niech dosypią szczyptę chili. Kotlety można podać tradycyjnie jako danie obiadowe z ryżem lub ziemniakami i surówką, można również potraktować je jako sytą przekąskę i zajadać zanurzając w ulubionym sosie. Ba, świetnie się sprawdzają również w burgerach albo z lekką sałatką jako lunch do pracy.
 
Składniki (na 8 kotletów):
300g filetu z kurczaka
1 mała cebula
1 ząbek czosnku
1 kopiasta łyżka majonezu
1 łyżka maki
1 jajko
sól
pieprz czarny
pół łyżeczki pieprzu ziołowego
pół łyżeczki słodkiej papryki (może być wędzona)
szczypta tymianku
olej rzepakowy do smażenia

Mięso oczyścić z błon, pokroić w drobną kostkę.
Cebulę i czosnek obrać, drobno posiekać.
Do mięsa dodać majonez, cebulę, czosnek, doprawić do smaku, wymieszać i odstawić na 2 godziny do lodówki. Jeśli jednak bardzo się nam spieszy, można pominąć marynowanie.
Następnie dodać jajko, mąkę, wymieszać.
Na patelni rozgrzać olej, łyżką wykładać płaskie kotlety (jak racuchy), smażyć na rumiano z obu stron. Usmażone kotlety dusić pod przykryciem na małym ogniu ok 15 minut.
Smacznego!

Kotlety drobiowe siekane


wtorek, 28 marca 2017

Pasta słonecznikowa z suszonymi pomidorami

 
Jak dobrze, że w końcu zrobiłam tę pastę. Moje oczekiwania co do jej smaku sprawdziły się w 100%. Pomysł na pastę słonecznikową zrodził się jeszcze w zeszłym roku (zdecydowanie za długo się ociągałam), a zmobilizował z końcu do jej zrobienia przepis Edyty, który ukazał się w wiosennym Aromacie. Zastanawiałam się nad smakiem i dodatkami do słonecznika i ostatecznie wybrałam suszone pomidory. Wyszła rewelacyjna, a zważywszy na to, że jej przygotowanie to zaledwie kilka minut, już wiem, że wkrótce na naszym stole zagoszczą inne wersje smakowe tej pasty.

Składniki:
1 szklanka pestek słonecznika
3 łyżki oleju rzepakowego z zalewy suszonych pomidorów
3 suszone pomidory
pół łyżeczki słodkiej papryki
szczypta soli
szczypta pieprzu ziołowego

Słonecznik zalać 2 szklankami zimnej wody, odstawić na noc. Następnego dnia pestki przepłukać i zlać wodę razem z przezroczystymi skórkami z pestek.
Suszone pomidory pokroić w kostkę, razem z olejem dodać do pestek i zblendować na gładką pastę.
Pastę posolić i doprawić do smaku papryką, ziołowym pieprzem.
Przechowywać w lodówce.

Smacznego!







sobota, 25 marca 2017

Hot cross buns - bułeczki z krzyżem


Hot cross buns są to jedne z najbardziej znanych na całym świecie wypieków wielkanocnych. Te bułeczki z krzyżykiem wypiekane są tradycyjnie w Wielki Piątek w wielu krajach: w Australii, Indiach, Pakistanie, Kanadzie i niektórych stanach USA, w Czechach spotkać możemy je pod nazwą "mazanec", a w Nowej Zelandii do ciasta dodaje się kakao i siekaną czekoladę i sprzedaje się je przez cały rok. Co takiego niezwykłego mają w sobie te bułeczki? Drożdżowe ciasto z mąki chlebowej z dodatkiem kardamonu, goździków, gałki i cynamonu, z rodzynkami i skórką pomarańczową i obowiązkowo z krzyżem z białego ciasta na wierzchu. Stąd ich nazwa - bułeczki z krzyżem, krzyżowe chlebki. 
Podczas Wielkiego Postu te bułeczki są jednymi ze słodyczy, na które sobie pozwalamy, jednak zgodnie z katolicką tradycją w Wielki Piątek obowiązuje post ścisły, dlatego w tym dniu nie skusiłabym się na bułeczkę. 
Hot cross buns są mięciutkie po upieczeniu, delikatnie pachnące przyprawami korzennymi, przyjemnie słodkie od bakalii. Te tradycyjne polewa się jeszcze syropem z cukru, ja posmarowałam je masłem. Mnie najlepiej smakowały z kubkiem mleka:)



Składniki (na 12 sztuk):
zaczyn:
50g mąki (typ 650 lub 750)
200ml mleka
1 łyżka cukru
20g drożdży

ciasto właściwe:
zaczyn
350g mąki (typ 650 lub 750)
50g masła
1 jajko
2 łyżki cukru
szczypta soli
pół łyżeczki przyprawy do piernika (albo kardamonu i cynamonu)
100g rodzynków
50g żurawiny
2 łyżki kandyzowanej skórki pomarańczowej
olej do posmarowania ciasta

krzyżyki:
50ml wody
80g mąki
20ml oleju

Przygotować zaczyn: mleko lekko podgrzać, wymieszać z mąką, cukrem i pokruszonymi drożdżami. Odstawić w ciepło do wyrośnięcia.
Ciasto: jajko roztrzepać z cukrem, rozpuszczonym i przestudzonym masłem, wsypać mąkę, sól, przyprawy, wlać zaczyn i wyrobić gładkie miękkie ciasto (czas wyrabiania ok 10 minut). Ciasto posmarować olejem, przykryć, odstawić na 20 minut. Następnie dodać bakalie i ciasto ponownie zagnieść, uformować kulę i odstawić do wyrastania w ciepłe miejsce. Ciasto powinno co najmniej podwoić objętość.
Wyrośnięte ciasto wyłożyć na stolnicę, podzielić na 12 kawałków (zrobiłam 11, żeby zmieściły się w blaszce), z każdego uformować bułeczkę.
Bułeczki ułożyć w blasze zarachowując odstępy, przykryć i odstawić do napuszenia na ok 30 minut.
Przygotować ciasto na krzyżyki: mąkę, wodę i olej wymieszać, powinno powstać ciasto gęstości pasty. Ciasto przełożyć do woreczka, ściąć róg i narysować krzyżyki na wyrośniętych bułeczkach.
Bułki wstawić do nagrzanego piekarnika, piec ok 15-20 minut w temp. 170stC.
Upieczone bułki studzić na kratce przykryte ściereczką.
Jeszcze gorące bułki można posmarować cukrowym syropem, miodem lub masłem.
Smacznego!





czwartek, 23 marca 2017

Pasztet jaglano-pieczarkowy

Pasztet jaglano-pieczarkowy

Czasem myślę, że na dłuższą metę bez mięsa nie potrafiłabym wytrzymać. Ot, jeden-dwa-trzy dni owszem, ale żeby tak na zawsze... Nie oznacza to, że mięso jem na śniadanie, obiad i kolację z przekąskami łącznie, ale produkty mięsne w różnej postaci często pojawiają się w naszym jadłospisie. Ciekawa jestem, co by moi mięsożercy powiedzieli na taki pasztet, nie mając pojęcia z czego jest zrobiony:) Pasztet ten bowiem nie zawiera ani grama mięsa i mógłby być nawet wegański, gdybym jajko zamieniła na wywar z siemienia lnianego. Swoim smakiem pasztet jaglano-pieczarkowy nie ustępuje mięsnym i już wiem, że będzie to jedno z dań na wielkanocnym stole.
Pasztet dobrze się kroi w plastry, ale też można go rozsmarować na chlebie. Właśnie, z kromką domowego chleba i ogórkiem smakuje przepysznie!
Polecam również inne przepisy na pasztety:
 

Pasztet jaglano-pieczarkowy

Składniki:
1,5 szklanki ugotowanej kaszy jaglanej
400g pieczarek
1 marchew
kawałek selera (ok 150g)
kawałek pora (10cm)
1 jajko albo 1 łyżka siemienia lnianego*
0,5 szklanki mielonych orzechów
2 łyżki sosu sojowego
2 ząbki czosnku
szczypta świeżo startej gałki muszkatołowej
1 łyżka majeranku 
1 łyżeczka pieprzu ziołowego
sól
0,5 łyżeczki czerwonej papryki (może być wędzona)
0,5 łyżeczki kuminu
70ml oleju rzepakowego
 kilka liści laurowych do dekoracji
olej i bułka tarta do formy

*zamiast jajka można dodać wywar z siemienia lnianego: łyżkę siemienia zalać 70ml wrzącej wody i gotować ok 2 minut, ostudzić.

Pieczarki obrać, pokroić w grube plastry. Na szerokiej patelni rozgrzać łyżkę oleju, wrzucić pieczarki, smażyć, aż będą złote z obu stron, przełożyć na talerz.
Marchew i seler obrać, zetrzeć na dużych oczkach. Por pokroić w półtalarki. Na patelnię wlać pozostały olej, wrzucić por, smażyć, aż będzie lekko przyrumieniony. Dodać marchew i seler, wymieszać i smażyć chwilę, aż złapią kolor, oprószyć kuminem i papryką, a następnie przykryć i dusić na małym ogniu ok 10 minut, aż warzywa będą miękkie.
Kaszę, pieczarki i warzywa przełożyć do miski, dodać sos sojowy, przyprawy, przeciśnięty przez praskę czosnek, jajko albo wywar z siemienia lnianego, wymieszać i zblendować na jednolitą masę. Jeśli masa jest mało słona, można dosypać szczyptę soli albo wlać jeszcze łyżkę sosu sojowego.
Foremkę (u mnie 20x9cm) posmarować olejem i wysypać bułką tartą. Do formy wyłożyć masę jaglano-warzywną, wyrównać i na wierzchu położyć liście laurowe.
Wstawić do nagrzanego piekarnika, piec ok 50 minut w temp. 170stC (jeśli foremka jest bardziej wąska, pasztet pieczemy godzinę).
Po upieczeniu pasztet wyjąć, pozostawić do ostudzenia najlepiej na całą noc.
Smacznego!

Pasztet jaglano-pieczarkowy






środa, 22 marca 2017

Pucharek z owocami i zbożem ekspandowanym


Na dzisiejszą wcale nie wiosenną pogodę znalazłam sprytny sposób - śniadanie w kolorach słońca i wiosny. Soczysta pomarańcza, orzeźwiające kiwi to spora dawka witaminy C, ekspandowane zboża dostarczają błonnika, a naturalny jogurt jest źródłem wapnia. Ten śniadaniowy pucharek (a raczej szklanka;) powstał z chęci wypróbowania nowości od firmy Cenos - Mix zbóż ekspandowanych. Na dzisiejsze śniadanie wybrałam wersję "jęczmień i jagły", które świetnie się skomponowały z jogurtem i owocami.
A wiecie co się kryje za określeniem "produkty ekspandowane" i jak powstają? Ekspandowanie to inaczej puffing (też nie wiele mówi, co:) czyli poddawanie ziaren działaniu wysokiego ciśnienia i temperatury. I choć ryż preparowany znamy od dawna (nasze mamy robiły z niego szyszki:), to inne zboża - gryka, jęczmień, jagły, amarantus, proso, żyto - dopiero od niedawna podbijają rynek. Zastosowań ekspandowanych ziaren w kuchni jest wiele, dodanie ich do jogurtu to chyba najprostsze rozwiązanie, ale mam jeszcze kilka innych pomysłów. Będzie pysznie;)
 
Składniki:
150ml jogurtu naturalnego
3 łyżki zbóż ekspandowanych (u mnie jęczmień i jagły Cenos)
1 pomarańcza
1 kiwi
łyżeczka syropu klonowego lub miodu

Pomarańczę obkroić ze skórki, pokroić w kostkę. Kiwi obrać, pokroić w kostkę.
Do pucharka lub szerokiej szklanki wykładać warstwami jogurt, owoce, zboża ekspandowane. Z wierzchu polać syropem klonowym albo miodem.
Smacznego!



wtorek, 21 marca 2017

Budyń marchewkowy

 

Stało się! Mamy wiosnę:) Czuję ją już nawet w powietrzu, wyczuły ją już krokusy i przebiśniegi, a nawet żurawie i bociany. I choć wiosen mamy 3 - meteorologiczną, astronomiczną i kalendarzową, to odważyłabym się stwierdzić, że jest i czwarta, ta realna, słoneczna i ciepła, wypełniona szczebiotem ptaków i nabrzmiałymi pąkami na drzewach, stukaniem obcasów na chodnikach i uśmiechem ludzi dookoła nas. Tęskniliście za wiosną? Jak ją powitacie? Może pysznym budyniem marchewkowym z nutą pomarańczy i cynamonu. Gęsty i aksamitnie kremowy, przyjemnie słodki i tak smakowicie pachnący. Mnie najbardziej smakował lekko ciepły, ale być może na zimno również jest pyszny - nie dane mi było jednak tego sprawdzić;)
Marchewka jest bohaterką kolejnej edycji Lubelskiego kociołka, dlatego szukajcie innych marchewkowych propozycji na blogach koleżanek z Lubelskiej Blogosfery Kulinarnej, one na pewno przygotują coś pysznego:) 
W tej edycji Lubelskiego kociołka udział biorą:
Marta
Dorota
Małgosia
Agnieszka

Składniki (na 2 porcje):
250ml mleka
1 marchew (ok 150g)
1-2 kostki białej lub karmelowej czekolady
0,5 łyżeczki mąki ziemniaczanej
skórka otarta z pomarańczy
2 łyżeczki dżemu pomarańczowego
cynamon

Marchew obrać, pokroić w półtalarki. 200ml mleka zagotować, do mleka dodać marchew i skórkę pomarańczy, gotować na małym ogniu aż marchewka będzie miękka. Mleko z marchewką zmiksować blenderem na gładki krem, dodać czekoladę i wymieszać, żeby czekolada się rozpuściła (1 kostka wystarcza, ale jeśli lubicie bardziej słodkie desery, to można dodać 2 kostki). 
Mus mleczno-marchewkowy ustawić na małym ogniu. Pozostałe mleko połączyć z mąką ziemniaczaną, wlać do musu, mieszać, aż zacznie bulgotać i powstanie gładki jednolity budyń. Budyń przełożyć do miseczek, na wierzchu każdego wyłożyć po łyżeczce dżemu pomarańczowego, oprószyć cynamonem.
Smacznego!



poniedziałek, 20 marca 2017

Najlepszy domowy rosół

 
Niedziela, obiad u mamy, rosół z domowym makaronem, schabowe, szarlotka... Brzmi tak swojsko, ciepło, rodzinnie. Dla niektórych to wręcz tradycja, bez której nie wyobrażają sobie weekendu. Dobry rosół lubi być gotowany długo i to chyba jedna z przyczyn, dla której w polskich domach rzadziej jest gotowany na tygodniu. Może też stąd bierze się jego magiczna moc, gdy jednoczy rodzinę przy stole, w przeziębieniu stawia na nogi, koi smutki, wywołując uśmiech na twarzy.
Kiedyś wydawało mi się, że o rosole wiem już wszystko. No, może prawie wszystko. Lata praktyki i setki litrów ugotowanego rosołu pokazują jednak, że za każdym razem odkrywam w tej magicznej zupie coś nowego. Szczypta przypraw, dodanie innego mięsa albo dorzucenie liścia kapusty potrafi tak zmienić smak bulionu, że ta sama znana i lubiana zupa nabiera innego posmaku, by z każdą kolejną łyżką podbijać nasze podniebienia. 
Po części z tęsknoty za babciną kuchnią, a po części żeby tradycji stało się zadość, u nas również zagościł rosół. Do jego przyrządzenia wybrałam kilka rodzajów mięsa: ćwiartkę i korpus wiejskiego kurczaka, skrzydło i szyję indyka oraz kawałek wołowiny z kością, dużo warzyw korzeniowych oraz paloną cebulę. Samo gotowanie zajęło mi prawie 4 godziny. Nie musiałam jednak stale być w kuchni, zerkałam jedynie, czy rosół w garnku do mnie mruga. I tak oto powstał najlepszy domowy rosół jaki kiedykolwiek jadłam (babcinego nie licząc:) Tak długo gotowany rosół wychodzi klarowny, esencjonalny. Podaje go z makaronem, marchewką i kawałkami mięsa, a czasem po prostu nalewam do kubków, bo lubimy popijać czystym rosołem krokiety albo paszteciki. 



Składniki:
1 ćwiartka kurczaka
1 korpus kury (najlepiej wiejskiej, domowej)
1 skrzydło indyka
1 szyja indyka
kawałek (ok 200g) wołowiny z kością
3 duże marchewki
2 pietruszki
kawałek selera (ok 200g)
kawałek pora
1 liść włoskiej kapusty (można pominąć)
1 cebula
1 ząbek czosnku
pęczek łodyg pietruszki i selera
gałązka lubczyku
3 liście laurowe
6 ziaren ziela angielskiego
pół łyżeczki ziaren pieprzu
1 goździk
sól do smaku

Mięso umyć, włożyć do dużego garnka (min 5-litrowego), zalać zimną wodą, żeby całe było pokryte, zagotować, odszumowując.
Cebulę obrać, opalić nad ogniem albo opiec wcześniej na grillu w piekarniku.
Warzywa korzeniowe obrać, przekroić, wszystkie wrzucić do garnka. Dodać przyprawy. Łodygi pietruszki, gałązkę lubczyku i selera związać nicią kuchenną, razem z pozostałymi przyprawami wrzucić do garnka. Rosół zagotować, zmniejszyć ogień, żeby woda jedynie lekko mrugała, przykryć i gotować minimum 3 godziny.
Po ugotowaniu warzywa i mięso wyjąć. Rosół przecedzić przez sito, doprawić do smaku solą* i pieprzem.
Jeśli chcemy, by rosół był mniej tłusty, można zebrać nadmiar tłuszczu: do miski nalewamy zimną wodę i wrzucamy kostki lodu, żeby woda była jak najbardziej zimna, miskę lekko zanurzamy w garnku z rosołem (rosół nie może być bardzo gorący), a wtedy tłuszcz przyklei się do miski. Tym sposobem "odchudzimy"nieco rosół.
Rosół podajemy z makaronem, posypany posiekaną natką pietruszki. Marchew i obrane z kości mięso można również dodać do rosołu.
Mięso i warzywa z rosołu można wykorzystać do przygotowania krokietów, pierogów albo pasztetu.
Smacznego!

*jeśli chcemy, żeby rosół był klarowny, solimy go dopiero po ugotowaniu.


 


piątek, 17 marca 2017

Tortilla de patatas

 
Jakie kulinarne skojarzenia macie z Hiszpanią? U mnie jest ich całe mnóstwo, choć jeszcze tyle niezwiedzonych regionów przede mną: paella, churros, gazpacho, crema catalana, jamon, pisto i oczywiście tortilla de patatas. Ta ostatnia jest bohaterką dzisiejszego wpisu. Tortilla de patatas znana też jako tortilla de papas albo tortilla espańola jest chyba najpopularniejszym daniem, dostępnym "od ręki" w każdym barze. Smażone lub gotowane ziemniaki (spotkałam różne wersje przepisu), cebula, jajko i oliwa - to podstawowe składniki tortilli, tanie i dostępne w każdym domu. A wariantów tortilli w zależności od dodatków oczywiście może być całe mnóstwo. Tak oto spróbować możemy tortilli z chorizo, ze szpinakiem, z oliwkami, z pieczarkami nawet. Podawana na ciepło lub zimno, z oliwą lub sosem pomidorowym, z sałata lub na kromce pieczywa - tortilla świetnie smakuje w każdej postaci. 
Pamiętam, jak sama próbowałam pierwszy raz usmażyć tortillę. Wydawać by się mogło, że nie ma w tym przepisie żadnej filozofii. Ot, kroimy ziemniaki, obsmażamy, rozmącamy jajka, zalewamy i gotowe. Jak bardzo się myliłam, okazało już po próbie odwrócenia placka (po hiszpańsku to się pięknie nazywa "dar la vuelta a la tortilla") - ziemniaki przywarły go patelni, miejscami się przypaliły. Owszem, jak by zamknąć oczy, smakowało to jak tortilla, jednak zupełnie tak nie wyglądało. Cóż, dobra patelnia to jednak podstawa:) Kolejna próba, już w domu, okazała się zdecydowanie bardziej udana, odwrócenie tortilli nie sprawiło żadnego problemu - wyszła wyśmienita. 
Robiąc tortillę kombinuję czasem z różnymi smakami, jak na przykład w tym przypadku - dodając oliwki i suszone pomidory. 


Polecam też inne przepisy z ziemniakami:

Tortilla de patatats

Składniki:
5-6 średniej wielkości ziemniaków
4 jajka
1 duża cebula
1 ząbek czosnku
4 suszone pomidory
garść oliwek
sól
pieprz
tymianek
szczypta słodkiej wędzonej papryki
oliwa
2 łyżki tartego sera
posiekany szczypiorek

Ziemniaki obrać, umyć, pokroić w plastry. Na patelni rozgrzać ok 3 łyżek oliwy, wrzucić ziemniaki, smażyć na małym ogniu mieszając, żeby ziemniaki stały się miękkie, nie rozpadły się i nie przyrumieniły się za bardzo. Ziemniaki zdjąć z patelni, osączając z nadmiaru tłuszczu.
Cebule obrać, pokroić w większą kostkę, czosnek posiekać, zeszklić na tej samej patelni, na której smażyły się ziemniaki.
Jajka wbić do głębokiej miski, rozmącić widelcem, dodać sól i przyprawy, wymieszać.
Oliwki i suszone pomidory pokroić.
Do jajek dodać ziemniaki, cebulę, oliwki i pomidory, wymieszać.
Na patelnię* wlać jeszcze łyżkę oliwy, wylać mieszankę jajeczno-ziemniaczaną. Patelnią poruszać kilka razy, żeby zawartość równo się ułożyła. Przykryć pokrywką, smażyć na małym ogniu ok 6-7 minut, aż masa jajeczna się zetnie. Tortillę odwrócić: przykryć z wierzchu talerzem, odwrócić patelnię, a placek w talerza zsunąć z powrotem na patelnię. Przykryć i smażyć na małym ogniu jeszcze ok 3 minut. Pod koniec smażenia posypać z wierzchu serem i szczypiorkiem.
Podawać pokrojoną na kawałki z oliwą, sosem pomidorowym.
Smacznego! 

*Do smażenia tortilli lepiej użyć patelni niezbyt szerokiej, wtedy placek będzie wyższy. Na tę ilość składników najlepsza będzie patelnia o średnicy 22-24cm.


czwartek, 16 marca 2017

Babka cytrynowa

 
Powoli zaczynam rozmyślać o przygotowaniach do Wielkanocy. Słońce dziś tak pięknie świeci, że zastanawiałam się nad umyciem okien. Jednak postanowiłam odłożyć wiosenne przedświąteczne porządki na nieco później, gdy będzie już naprawdę ciepło. Ale od strony kulinarnej można już pomyśleć nad wypiekami i wypróbować kilka przepisów, żeby wybrać ten najsmakowitszy. Na pierwszy ogień polecam prostą, ucieraną babkę cytrynową. Jest aromatyczna, mięciutka i wilgotna, a polana kwaskowatym lukrem smakuje przepysznie.

Polecam również przepisy na inne babki wielkanocne:

Babka cytrynowa

Składniki:
200 g mąki pszennej
50 g mąki ziemniaczanej
150 g masła
150 g drobnego cukru
4 jajka
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
skórka otarta z cytryny
sok z cytryny
lukier:
4 łyżki cukru pudru
sok z połowy cytryny

Wszystkie składniki powinny mieć temperaturę pokojową.
Białka oddzielić od żółtek. Masło utrzeć z cukrem na puch, ciągle ucierając dodawać kolejno po jednym żółtku. Wlać sok z cytryny i skórkę, zmiksować. Dodać przesiane mąki z proszkiem, zmiksować na gładkie ciasto.
Białka ubić ze szczypta soli, delikatnie łyżką wmieszać do ciasta.
Ciasto przełożyć do natłuszczonej i posypanej bułką formy z kominem (o średnicy 24cm), wstawić do nagrzanego piekarnika, piec ok 45-50 minut w temp. 170stC do suchego patyczka.
Upieczoną babkę wyjąć z piekarnika, studzić kilka minut w formie, następnie wyjąć i położyć na kratce.
Przygotować lukier: sok z cytryny rozetrzeć z cukrem pudrem, lukrem polać ciepłą babkę.
Smacznego!

poniedziałek, 13 marca 2017

Pęczotto z burakami i chorizo


Pozostając w temacie buraczanym mam kolejną propozycję na danie z pieczonymi burakami. Tym razem dopełniły one smak pęczotto z chorizo. Pęczotto brzmi podobnie jak risotto, prawda?;) Z tą różnicą, że podstawą risotta jest ryż, a pęczotta - kasza jęczmienna pęczak. Ale smakuje zdecydowanie inaczej: bardziej swojsko, ale przy tym lekko i pysznie. To co? Skusicie się na talerz pęczotto w mojej wersji?:)
 

Polecam również inne "buraczane" przepisy:


Pęczotto z burakami i chorizo

Składniki (na 4 porcje):
150g kaszy pęczak
1 cebula
2 nieduże pieczone buraki (ok 300g)
50g chorizo
2 suszone pomidory
łyżka oleju z suszonych pomidorów
łyżeczka domowej wegety
pieprz
0,5 szklanki białego wytrawnego wina (albo bulionu)
kilka gałązek tymianku
2 łyżki tartego parmezanu (albo innego wyrazistego sera)

Kaszę opłukać, przełożyć na sito. Chorizo pokroić w plastry, wytopić z tłuszczu w rondelku, kiełbasę wyjąć, a do rondla wsypać kaszę i obsmażyć, żeby każde ziarenko było pokryte tłuszczem. Zalać wrzątkiem (2 szklanki), wsypać wegetę i gotować, aż kasza będzie al dente, odcedzić.
Cebulę pokroić w kostkę, zeszklić na oleju z pomidorów.
Suszone pomidory pokroić.
Buraki obrać, pokroić w kostkę, razem z chorizo dodać do cebuli, dodać tymianek, podlać winem i zagotować. Wsypać kaszę, doprawić do smaku, wymieszać, przykryć i gotować na małym ogniu ok 10 minut, aż płyn całkowicie się wchłonie.
Przed podaniem posypać tartym serem.
Smacznego!


sobota, 11 marca 2017

Wątróbka ze śmietaną i jabłkiem

 

Wątróbka nie należy do potraw szczególnie fotogenicznych. Ba, nawet nie należy do potraw przez wszystkich lubianych: jedni się nią zajadają, inni natomiast nawet nie tkną. Jak już kiedyś wspominałam, jestem w gronie tych, co za wątróbką przepadają. Na szczęście pozostali członkowie rodziny także, więc gdy zapowiadam, że na obiad będzie wątróbka z jabłkiem, nie muszę dwa razy wołać do stołu;)

Składniki:
400g wątróbki drobiowej
1 duża cebula
ok 5cm kawałek pora (jasnozielona część)
1 duże jabłko (szara reneta, antonówka, bojken)
200ml śmietany 18%
mąką do obtoczenia wątróbki
olej do smażenia
sól
pieprz
pieprz ziołowy
majeranek

Wątróbkę umyć, oczyścić z błon, obtoczyć w mące, smażyć na rozgrzanym oleju na brązowo z każdej strony (po 2-3 minuty).
Cebulę pokroić w piórka, por w plasterki. Wątróbkę odsunąć na bok patelni, a na środek wyłożyć cebulę i por, smażyć mieszać, aż zacznie się rumienić. Wątróbkę wymieszać z cebulą, doprawić do smaku solą, pieprzem ziołowym i czarnym, majerankiem. Na każdy kawałek wątróbki wyłożyć łyżkę śmietany. Na patelnię dodać również obrane i pokrojone w cząstki jabłko. Przykryć i dusić ok 10 minut, aż jabłko będzie miękkie.
Najlepiej smakuje podana z ziemniakami lub kaszą i surówką.
Smacznego!

piątek, 10 marca 2017

Sałatka z pieczonych buraków z jabłkiem i selerem



Piekąc kilka dni temu chleb wrzuciłam do piekarnika parę buraków. Jeszcze nie wiedziałam, co z nimi zrobię, liczyłam bardziej, że jak już będą upieczone, to może mnie zainspirują do stworzenia czegoś pysznego. I muszę przyznać, że pomysł się zrodził szybciej, niż buraki były upieczone:) Pierwszym pomysłem była sałatka z buraków z jabłkiem. Taka najprostsza, znana z dzieciństwa - tarte na dużych oczkach buraki i śmietana. Postanowiłam jednak wyjść poza ramki tradycji i urozmaicić nieco tę podstawową wersję dodając jabłko, czerwoną cebulę i seler naciowy, a śmietanę zastąpiłam serkiem wiejskim z dodatkiem chrzanu. Tak oto powstała całkiem nowa i bardzo pyszna sałatka. Z kromką świeżego chleba smakowała cudownie:)

Polecam również inne "buraczane" przepisy:

Sałatka z pieczonych buraków z jabłkiem i selerem

Składniki:
2 upieczone buraki (ok 400g)
1 kwaśne jabłko (np. szara reneta, bojken, antonówka)
2 łodygi selera naciowego
1 czerwona cebula
mały pęczek szczypiorku
sok z cytryny
200ml serka wiejskiego
1 łyżka tartego chrzanu (ze słoika)
sól
świeżo mielony pieprz

Buraki obrać, pokroić w kostkę.
Jabłko obrać, wyciąć gniazdo nasienne, pokroić w kostkę, skropić sokiem z cytryny, żeby nie ściemniało.
Seler naciowy umyć, osuszyć, pokroić w cienkie plastry. Cebulę obrać i pokroić w piórka.
Szczypiorek posiekać.
Serek posolić do smaku i doprawić pieprzem, dodać chrzan i wymieszać.
Wszystkie składniki sałatki przełożyć do miski, wymieszać.
Smacznego!

 

środa, 8 marca 2017

Tort czekoladowo-miętowy

Tort czekoladowo-miętowy

Ktoś dziś świętuje, ktoś nie. Kiedyś nie lubiłam tego święta, kojarzyło mi się z komuną, z goździkiem lub tulipanem, kostką mydełka lub parą rajstop. Dziś bardziej przychylnie spoglądam na tamte czasy, a mydełko lub rajstopy wydają się być w pewnym stopniu oznaką stopnia wyposażenia sklepów. Lubię tego dnia dostawać kwiaty i czuć się wyjątkowo, pozwolić sobie na chwile szaleństwa lub relaksu i po prostu cieszyć się z tych wszystkich małych kobiecych przyjemności;)
W tym dniu mogę też pozwolić sobie na dodatkowy kawałek ciasta, nie czując przy tym wyrzutów sumienia. A jeśli będzie to taki czekoladowo-miętowy tort - nawet i trzeci kawałek się zmieści:)
Tort jest niesamowicie pyszny. Wilgotne czekoladowe blaty przełożone czekoladowym kerem z miętową nutą, dzięki niemu właśnie tort jest lekki, orzeźwiający i taki wiosenny.
Kto się skusi na kawałek?;)
Składniki:
ciasto:
125ml kefiru
60ml oleju rzepakowego
2 małe jajka
3/4 szklanki brązowego cukru
1 szklanka mąki
2 kopiaste łyżki kakao
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1 kopiasta łyżeczka proszku
125ml mocnej gorącej kawy

krem:
100g czekolady z nadzieniem miętowym
400ml śmietanki kremówki

polewa:
50g gorzkiej lub deserowej czekolady
60ml mleka

do nasączenia: 3 łyżki likieru miętowego + 50ml kawy

do dekoracji: listki mięty, wiórki czekoladowe i pralinki miętowe

Ciasto: kefir, jajka, olej i cukier rozmieszać. Mąkę, kakao, sodę i proszek przesiać, wsypać do mikrych składników, wymieszać rózgą. Wlać gorąca kawę i jeszcze raz wymieszać. Ciasto przelać do wyłożonej papierem tortownicy (22cm), wstawić do nagrzanego piekarnika, piec w temp. 160stC ok 40 minut do suchego patyczka. Upieczone ciasto wyjąc z formy, studzić na kratce. Po ostudzeniu przekroić na dwa blaty. Czasem ciasto może wyrosnąć z niewielką górką - należy ją ściąć, żeby uzyskać równe blaty.
Przygotować krem: czekoladę połamać. Szklankę śmietanki mocno podgrzać, dodać czekoladę, mieszać, aż czekolada się rozpuści. Ostudzić i schłodzić w lodówce przez noc. Pozostałą śmietankę również dobrze schłodzić. Obie śmietanki połączyć, ubić na puszysty krem.
Na paterę wyłożyć jeden blat, skropić kawą z likierem, wyłożyć połowę kremu. Przykryć drugim blatem, również nasączyć, wyłożyć resztę kremu. Tort wstawić na kilka godzin do lodówki.
Przygotować polewę: czekoladę posiekać, zalać mlekiem, podgrzewać mieszając, aż się rozpuści i powstanie gładka polewa. Polewę ostudzić, żeby była letnia i wciąż lejąca. Polać tort i udekorować pralinami, listkami mięty i wiórkami czekolady.
Smacznego!

Tort czekoladowo-miętowy
Tort czekoladowo-miętowy

Tort czekoladowo-miętowy

wtorek, 7 marca 2017

Magazyn Aromat - wiosna 2017

Nasz nowy Aromat pachnie i smakuje wiosną. Tą utęsknioną, wyczekiwaną. Kuszącą lekkimi śniadaniami, pysznymi koktajlami i sałatkami. Wiosna w Aromacie wita czytelników ciekawymi pomysłami na szpinak i kaszę jaglaną, wielkanocnymi wypiekami i daniami dla dzieci. Razem wyruszymy w kulinarną podróż dookoła świata z jajkiem i nauczymy się dobierać kieliszki do wina.
Zapraszam do czytania!

(klik w zdjęcie;)

poniedziałek, 6 marca 2017

Warsztaty motywacyjne w Akademii Smaku Sokołów


W jeden w mroźnych i śnieżnych dni lutego z Martą i Edytą pojechałyśmy na warsztaty do Akademii Smaku. W bajkowej scenerii dworu przywitała nas dyrektor ds PR i komunikacji firmy Sokołów SA Aleksandra Chalimoniuk, szef kuchni Dominik Moskalenko oraz trener design thinking Luiza Olichwier-Skwierawska. Czekał nas dzień pełen ciekawych wyzwań, ale nie tylko tych kulinarnych.


Warsztaty były nieco inne, niż dotychczas, ponieważ sporą ilość czasu poświęciliśmy na znalezienie sposobu na dotrzymywanie postanowień noworocznych. Każdy kiedyś stawia przed sobą nowe wyzwania, plany do realizacji, a nadejście nowego roku niemal zawsze wiąże się z wyznaczeniem sobie jakichś celów, do których dążymy i które chcemy urzeczywistnić. Dzięki warsztatom mogłam odkryć kilka sposobów, dzięki którym realizacja tych planów staje się prostsza, a sam cel przestaje się wydawać tak odległy. Przełamanie dotychczasowego sposobu myślenia, odkrywanie w sobie nowych umiejętności i spojrzenie z innej perspektywy to tylko niektóre sposoby na skutecznie dotrzymywanie postanowień.


I choć ta cześć warsztatów była wciągająca i bardzo ciekawa, nie mogłam się doczekać, kiedy będziemy mogły pójść od kuchni, by wspólnie z Dominikiem ugotować coś pysznego. Większość postanowień noworocznych zazwyczaj dotyczy zdrowego trybu życia. No, przyznawać się, kto chociaż raz nie obiecywał sobie, że od poniedziałku zacznie regularnie biegać, chodzić na siłownię, fitness albo całkowicie zrezygnuje ze słodyczy, lub wprowadzi do swojej diety więcej warzyw? Menu przygotowanie przez szefa kuchni poniekąd wtórowało tym postanowieniom.


Przygotowaliśmy klasyczną sałatkę Cezar w odchudzonej wersji - z filetem maślanym oraz sosem jogurtowym. Danie główne również kusiło smakiem - pieczona polędwica i comber z jelenia z pieczonymi warzywami i kaszotto z płatków owsianych. Nie mogło obejść się bez deseru, ale był to niezwykle zdrowy deser - kulki pozytywnej energii, przygotowane z daktyli, orzechów, wiórków kokosowych i kakao.

 


Po tak pysznym posiłku i interesujących warsztatach z pewnością poziom motywacji w dotrzymywaniu postanowień noworocznych u mnie osobiście wzrósł kilkakrotnie:)

Dziękuję Organizatorom za kolejne wspaniałe spotkanie w Akademii Smaku oraz za zdjęcia!

Drukuj