niedziela, 15 kwietnia 2018

Tradycyjna carbonara


Niedziela. Słoneczna kwietniowa niedziela. Pora przedobiadowa. Na ulicach pusto. Pewnie spora część mieszkańców naszego miasta przesiaduje teraz pod fontannami na placu albo przeciska wzdłuż witryn sklepowych na remontowanym deptaku. Być może ktoś skusi się na lemoniadę z bike'a, a ci bardziej wytrwali ustawią się na końcu kilkudziesięciometrowej kolejki po lody. Swoją drogą, bardzo dobre lody, więc i rozmiar kolejki nie dziwi. Chociaż na mapie są też inne mniej zatłoczone, ale również sprawdzone (przez nas i nie tylko) lodowe miejscówki. 
Niedziela. Trochę leniwa niedziela. Spacer przez działki do wąwozu. Kwitną pierwiosnki, tulipany, żonkile, wokół złocących się w słońcu forsycji i śnieżnobiałych mirabelek krążą motyle i pszczoły. My też krążymy, upajając się słodkim zapachem. Ktoś właśnie rozpala grilla w towarzystwie przyjaciół, którzy gwarno coś komentują, co chwila wybuchając śmiechem.
Niedziela. Pora obiadu się zbliża. Będzie szybko, żeby nie marnować tak cennego słonecznego czasu na stanie przy garach. Będzie smacznie, żeby na wspomnienie o tym daniu śliniaki pracowały mocniej. Będzie po włosku - będzie carbonara;) 

Polecam również przepisy na inne dania z makaronem


Wydawać by się mogło, cóż może być prostszego. Garść makaronu, jajka, boczek, ser. Dlaczego więc czasem nawet w szanujących się restauracjach pod nazwą carbonara podawane jest coś, co bardziej przypomina jajecznicę, albo rozgotowane kluski pływają w jajeczno-śmietankowym sosie? Przygotowanie carbonary wymaga pewnej sprawności ruchów, a dzięki opisanym poniżej trikom mam pewność, że efekt końcowy zadowoli każde podniebienie.
Po pierwsze - makaron. Może to być spaghetti, tagliatelle lub inny rodzaj makaronu, jednak osobiście wolę długie kształty. Dobrze byłoby, gdyby makaron był ręcznie robiony (nie koniecznie przez nas samych:) Taki makaron zazwyczaj jest bardziej omączony, co z kolei później przekłada się na konsystencję wody w której się gotuje, a którą to wodę wykorzystujemy do zrobienia sosu. Jeśli nie udało się zdobyć takiego makaronu - nie ma problemu, ze zwykłym też się uda.

Makaron musi być odpowiednio ugotowany, czyli al dente. 
Po drugie - sos. Bazą sosu są jajka, boczek i ser. Z jajkami chyba jest najmniejszy problem, ale dobrze gdyby to była jajka od szczęśliwych kur. Jajka nie są poddawane obróbce cieplnej, dlatego zalecam umycie ich i zanurzenie w gorącej wodzie na kilka sekund. Ja do carbonary wykorzystuję same żółtka. Odpowiedni ser też nie stanowi problemu - w marketach można kupić zarówno pecorino romano, jak i parmezan, choć ten pierwszy ponoć uznawany jest za bardziej pasujący do carbonary. Większy problem może stanowić znalezienie odpowiedniego boczku. Najlepiej jeśli byłaby to pancetta, czyli dojrzewający boczek, może być w wersji wędzonej. Osobiście nie przejmuję się tym za bardzo i dodaję do carbonary zwykły wędzony surowy boczek.
Po trzecie - dobrze zaplanowanie czynności. Od momentu wrzucenia makaronu do wody mamy ok 10 minut na przygotowanie pozostałych składników, czyli wytopienie boczku, starcie sera (o ile nie był wcześniej starty), sparzenie jajek i oddzielenie żółtek. Odcedzając makaron pamiętajmy, żeby zachować pół szklanki wody z gotowania. Później pozostaje tylko szybkie mieszanie i głośne wołanie rodziny na obiad.
To co? Wszystkie składniki mamy? Możemy zatem przygotować carbonarę:)


Składniki (na 2 porcje):
150g makaronu (spaghetti, tagliatelle)
2 żółtka
50g tartego włoskiego sera (pecorino romano, parmezan lub grana padano)
50g tłustego surowego wędzonego boczku
świeżo mielony pieprz
sól

Makaron ugotować al dente w lekko osolonej wodzie.
Póki makaron się gotuje, przygotować sos. Boczek pokroić w plastry, a następnie w paski. Wrzucić na patelnię i smażyć kilka minut na średnim ogniu, żeby wytopił się tłuszcz. Obficie posypać świeżo mielonym pieprzem. Pozostawić na małym ogniu.
Żółtka rozmącić z serem (jedną łyżkę sera zostawić do posypania makaronu).
Makaron odcedzić, zachowując 0,5 szklanki wody z gotowania makaronu. Makaron wyłozyć na patelnię z boczkiem, podlać 1/4 szklanki wody z gotowania makaronu, wymieszać. patelnię cały czas trzymać na małym ogniu (zawartość ma być jedynie podgrzewana, nie smażona).
Pozostałą wodę z gotowania makaronu wlać do żółtek, rozmieszać dokładnie, żeby powstała emulsja. Wlać do makaronu, szybko wymieszać. Makaron wyłożyć na talerze, posypać pozostałym serem.
Podawać od razu.
Smacznego!



5 komentarzy:

  1. Lubię carbonarę, ale u mnie zawsze jest bez boczku (taka nietradycyjna), bo nie przepadam za połączeniem makaronu i mięsa :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj zjadłoby się takie danie :D Obiad idealny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurcze, jeszcze carbonary nie jadłam, ale wygląda przepysznie! Ja w tym tygodniu niedzielę miałam o dziwo bardzo aktywną.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepiej zrobić obiad w sobotę i mieć w niedzielę z dyńki. Tak czuję.

    OdpowiedzUsuń

Drukuj